Forum PIERWSZE POLSKIE FORUM O JENNIFER MORRISON Strona Główna

Podchody

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PIERWSZE POLSKIE FORUM O JENNIFER MORRISON Strona Główna -> FanFiktion
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zuczek
Alergoimmunolog
Alergoimmunolog


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:53, 22 Lip 2008    Temat postu: Podchody

Wystukałam coś takiego. Kolejnego rozdziału jeszcze nie mam, dopiero siedzi mi w głowie... Więc może trochę potrwać zanim znów coś napiszę.
Mam nadzieję, że choć trochę się Wam spodoba. Zapraszam do czytania.

Akcja toczy się pół roku po finale 4 sezonu.

Podchody

Rozdział 1

Bar był zatłoczony, mimo to obecne w nim kobiety bawiły się doskonale, muzyka dudniła, wprawiając bębenki w niepokojące drgania, alkohol lał się strumieniami, a półnagi striptizer wywijał koziołki na stole.
Była to odmiana dla większości z nich, odskocznia od stresującej pracy w szpitalu i nie tylko, bo przecież wieczór panieński zasługiwał na bycie wyjątkowym, na szaloną zabawę wraz z koleżanką, która postanowiła zmienić swój stan cywilny.
Doktor Remy Hadley- niedługo Remy Landy- pół roku temu odważyła się zrobić sobie testy na Pląsawicę Huntingtona, na dziedziczną chorobę, na którą zmarła jej matka. Wynik był … pozytywny. Z badaniami zwlekała tak długo, bo bała się poznać prawdę, ale po śmierci Amber i ostatnich wydarzeniach, jakoś udało jej się przełamać i pokonać opory wewnętrzne. Teraz wiedziała co ją czeka… Przed nią niekontrolowane odruchy, drżenia kończyn, zmiany osobowości, depresja, zaburzenia umysłowe, otępienie i postępujące zaburzenia pamięci, zaburzenia mowy i połykania, a nawet możliwość wystąpienia zachłystowego zapalenia płuc, które jest przyczyną śmierci ok. 85% pacjentów z tą chorobą i na które zmarła jej matka. Na Huntingtona nie ma lekarstwa, leczy się tylko objawy u chorych coraz bardziej uzależnionych od pomocy innych. A Remy, nazywana przez swego pracodawcę Trzynastką nie chciała tak skończyć, nie chciała coraz bardziej zbliżać się ku nieuniknionemu z poczuciem przegranego życia. Chciała ostatnie lata wykorzystać na tyle maksymalnie, na ile tylko się da. Pierwszym krokiem do tego było oddanie ręki mężczyźnie który był jej szczególnie bliski i z którym czuła się szczęśliwa.
Szczęśliwa była też ze swoimi przyjaciółmi, kolegami i koleżankami z pracy, z której niedługo będzie zmuszona odejść, by nie narażać zdrowia i życia pacjentów. Było to przykre, lecz nieuniknione.
Jednak mimo tego Remy nie załamywała się, czego dowodem mogła być jej uśmiechnięta twarz i szczery śmiech, gdy striptizer wciągnął ją na blat i usiłował nakłonić do wspólnego tańca.

Allison Cameron, przyjaciółka Remy i jednocześnie koleżanka z pracy siedziała i przyglądała się wszystkiemu z zamyśleniem. Podziwiała postawę Trzynastki - sama nie wiedziała, jak by się w takiej sytuacji zachowała. Wprawdzie przeszła przez coś podobnego, gdy musiała przebadać się na HIV, po tym jak narkoman opluł ją skażoną krwią. Jednak wyniki testów były negatywne. Jak by się sprawy potoczyły gdyby było inaczej… tego nie wiedziała i chyba nie chciała wiedzieć.

Patrzyła na uśmiechniętą Remy i jej liczne przyjaciółki, śmiejące się i tańczące w rytm muzyki.
Zastanawiała się nad małżeństwem i jego sensem - wiedziała, że z Chase'em jest już na tyle długo, że wkrótce może się spodziewać z jego strony podobnej propozycji. Ale czy ona była na to gotowa? Czy chciała przechodzić przez to wszystko jeszcze raz? W końcu już raz była mężatką… a teraz jest wdową. Jej małżeństwo nie było specjalnie udane, wprawdzie kochała męża, ale nie była to miłość jaką powinna czuć do człowieka z którym zgodziła się dzielić życie, a który w jej przypadku był raczej przyjacielem. Należało więc go wspierać w chorobie, a takim wsparciem było między innymi małżeństwo. Czy związek Trzynastki zapowiada się podobnie? Cameron, nie życzyłaby tego nikomu, bo małżeństwo powinno być zawarte z osobą, którą naprawdę się kocha… a czy ona kocha Chase'a? W tym momencie przyszło jej do głowy imię mężczyzny, którego kochała, kocha i chyba nigdy nie uwolni się z tego nieodwzajemnionego uczucia - „Greg”.

Greg House, jej były szef, a teraz kolega z pracy. Ostatnie wydarzenia szczególnie go dotknęły.
To po niego przyjechała Amber, dziewczyna jego najlepszego przyjaciela, z nim jechała tym nieszczęsnym autobusem i razem z nim miała wypadek, zakończony w jej przypadku śmiercią. House bardzo to wszystko przeżył, a najbardziej bolało go to, jak skrzywdził Wilsona, który długo nie mógł pogodzić się z tym co się stało i jeszcze do niedawna miał o to do Grega pretensje. Na szczęście kilka tygodni temu obaj mężczyźni po bardzo szczerej rozmowie, znów zaczęli się do siebie zbliżać, łatając swoją nadszarpniętą przyjaźń.

Dokładnie pamiętała ten jakże trudny dla wszystkich okres. Serce jej się krajało, gdy patrzyła na smutek i przygnębienie, tych dwóch bliskich jej mężczyzn, gdy słuchała tej pełnej napięcia, niezręcznej ciszy, gdy obaj znajdowali się w tym samym pomieszczeniu, gdy widziała te pełne bólu spojrzenia. Wilson był jak najlepszy przyjaciel, któremu zawsze można się było zwierzyć i zawsze można było otrzymać wsparcie, radę czy pomocną dłoń. House, natomiast… House'a kochała, jak jeszcze nigdy nikogo i, mimo iż często był zgryźliwy, nieuprzejmy i obrażał wszystkich wokół, to ona nadal darzyła go silnym uczuciem.
Gdy związała się z Chase'em, zdawało się jej, że zdołała odsunąć od siebie to uczucie, jednak ono stale wracało, niczym rzucany w powietrze bumerang.
Po ostatnich wydarzeniach w końcu przestała mieć nadzieję, że kiedykolwiek się z niego wyleczy - było jak ciężka, nieuleczalna choroba.
Dlatego tak strasznie bolało ją to, że ci dwaj mężczyźni nie mogli dojść do porozumienia. Pamiętała doskonale, jak się ucieszyła i jaką poczuła ulgę, gdy w końcu zobaczyła ich razem - na twarzach mieli jeszcze ostrożne uśmiechy, ale wiedziała że wszystko zdąża we właściwym kierunku

Z zamyślenie wyrwały ją intensywne i jednocześnie radosne krzyki dziewczyn. Odwróciła się, nadal trzymając drinka, którego ktoś wcisnął jej w dłoń. Jej oczom ukazał się niezwykły widok: Cuddy, poważna dyrektorka szpitala i jej obecna pracodawczyni, stała na ladzie baru i namiętnie całowała striptizera, który wodził dłońmi, po całym jej ciele w górę i w dół, zatrzymując się co chwila przy ciekawszych miejscach. Cameron zamarła ze szklanką przy ustach i wlepiła wzrok w swoją szefową. Cuddy mając już kilka dobrych procent we krwi, zabrała się do obmacywania mężczyzny, rozpinając w pośpiechu swoją czerwoną, przykusą i mocno wydekoltowaną bluzeczkę. Gdy jej ręka zaczęła niebezpiecznie zbliżać się do krocza striptizera, ten najwidoczniej zrozumiał w końcu na co się zanosi i złapał Cuddy za nadgarstek, przerywając zbyt mokry pocałunek. Lisa spojrzała na niego ze złością, która szybko ustąpiła miejsca ironii.
Uśmiechnęła się, trochę za szeroko i uniosła dumnie podbródek.
- House nie miał przed tym oporów - powiedziała drżącym od emocji i alkoholu głosem.
W sali zapanowała cisza, każdy kto choć trochę znał House'a wlepiał oczy w Cuddy. Podobnie i Cameron, której zdawało się, że serce jej stanęło. Czekała na dalszy ciąg monologu Lisy, jednak dyrektorka szpitala nadal z rozpiętą bluzką i odsłoniętym, skąpym, koronkowym staniczkiem zeszła z lady i potykając się dotarła do swego stolika. Opadła na krzesło, sięgnęła po opróżnionego w połowie, wściekle żółtego drinka i wypiła go do dna, po czym czknęła głośno i zaczęła się śmiać. Po chwili spojrzała na zdegustowanego striptizera:
- Żałuj, Greg twierdził, że przeżył ze mną najwspanialszy seks w swoim życiu.
Ponownie wyszczerzyła zęby i zaczęła szukać po stoliku szklanek do opróżnienia.

Wszyscy obecni w barze, początkowo przyglądali się wydarzeniom z rozbawieniem, jednak teraz zniesmaczeni i oburzeni zachowaniem Cuddy starali się wrócić do poprzednich zajęć i nie patrzeć na nadal szczerzącą się Lisę. Tylko Cameron siedziała i patrzyła nieobecnym wzrokiem w szklankę ze swoim drinkiem.
- Czyżby to była prawda? - pytała samą siebie. - Czy House mógł… Oczywiście, że mógł, w końcu jest dorosły - upomniała się w myślach - wolno mu wszystko. A Cuddy… no cóż Cuddy to atrakcyjna kobieta. Może czasem cholernie wkurzająca, ale zawsze kobieta i w dodatku mimo swego wieku nadal bardzo seksowna. Na jakim ja świecie żyję! Przecież House się mną nie interesuje, zawsze większe zainteresowanie okazywał tej eksponującej swe wdzięki, podstarzałej pani dyrektor, niż mnie, szarej myszce, która się w nim zadurzyła. - Upiła łyk drinka i skrzywiła się, był tak strasznie słodki, że aż odrzucał. Odstawiła szklankę z rezygnacją i wbiła wzrok w blat stolika. - O nie! - Prawie krzyknęła. - Drugi raz nie popełnię tego samego błędu, nie pokażę mu, że nadal Go kocham, nie pozwolę, by znów traktował mnie jak natrętnego robala. Woli Cuddy… Dobrze! Niech się nią udławi. Ja mam kochanego Chase'a, a on ladacznicowatą dyrektorkę szpitala. I niech nie myśli, ze nadal będę mu pomagać, wspierać go i bronić… Wściekła ponownie wzięła szklankę do ręki i nie zważając na smak wypiła ulepek jednym haustem i ruszyła w wir zabawy. Dziś było święto 13-tki i jakieś głupie myśli nie mogą jej tego dnia zepsuć.


* * *


Mniej więcej w tym samym czasie House i Wilson siedzieli w barze świętując wieczór kawalerski Johna. Nie znali faceta, jednak znali 13-tkę, która nalegała by zjawili się na imprezie
- Idiota - burknął House. Siedział przy barze, popijając whisky z lodem. - Nie wie w co się pakuje - wodził wzrokiem za rozradowanym, przyszłym panem młodym, wznoszącym co chwila nowe toasty.
- Może go oświecisz. - Wilson również obserwował bawiących się mężczyzn.
- Wystarczy, że spojrzy na ciebie…
- Znowu zaczynasz - wpadł mu w słowo James.
- … na którąś z byłych pani Wilsonowych - kontynuował niczym nie zrażony House - a zrozumie co małżeństwo potrafi zrobić z człowiekiem.
Wilson spojrzał na przyjaciela pytającym wzrokiem, a ten odpowiedział mu drwiącym uśmieszkiem.
- Ale nie bierz tego do siebie - bąknął, ponownie wlepiając wzrok w Johna - tobie i tak nic już nie pomoże - dokończył jakby od niechcenia.
- To może, skoro jesteś takim ekspertem od małżeństw i ty tego spróbujesz.
- Phii - prychnął House i pociągnął spory łyk zimnego płynu. - Czy ty jesteś naprawdę tak mało czający? -Spojrzał na Wilsona z poirytowaniem - przecież właśnie usiłowałem ci powiedzieć, że tylko skończeni kretyni biorą ślub, by potem wyglądać tak jak mały biedny James… - ostatnie słowa wymówił piszczącym dziecięcym głosikiem.
- No wiesz, przecież w koło jest tyle pięknych kobiet - ciągnął, naśladując Grega - no chyba nie chcesz mi powiedzieć, że żadna z nich cię nie pociąga... Ty! - krzyknął i wlepił wzrok w Housa - a może Ty jesteś, no wiesz…
- Nie, nie wiem - House był coraz bardziej zmęczony tą rozmową.
- … tym kochającym inaczej - Wilson z chytrym uśmieszkiem zaczął się przyglądać przyjacielowi
Twarz House'a wykrzywił drwiący grymas.
- O cholera, rozgryzłeś mnie, teraz nie będę już mógł po kryjomu wąchać twoich ręczników…
Rozbawiony Wilson sięgnął po swojego drinka.
- Chcesz mi powiedzieć, że żadna z tych babek cię nie interesuje - spytał sącząc napój i wpatrując się w kumpla - wprawdzie jedna z nich niedługo przestanie być wolna, ale zostaje jeszcze Cuddy, no i Cameron. Chase to przecież żaden problem - upił spory łyk - w końcu jesteś ekspertem od rozbijania ludzkich związków, więc…
Nie dokończył, bo w barze rozległ się ogromny huk i po chwili na scenie zaczął grać jakiś pokręcony zespół, którego muzyka uniemożliwiała usłyszenie nawet własnych myśli.
- Mówiłeś coś? - krzyknął House, usiłując przekrzyczeć muzykę. Zaśmiał się na widok zrezygnowanej miny Wilsona, który tylko machnął ręką i wrócił do opróżniania swojej szklanki.

House słyszał doskonale to co powiedział James i wiedział jaki byłby dalszy tego ciąg. Wolał nie wdawać się w dyskusję na ten temat - to był dla niego zbyt śliski grunt. Otarł dłonią usta i nie odrywając ręki zaczął przyglądać się muzykom, z głową zaprzątniętą dziwnymi myślami.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
JE


Dołączył: 02 Lip 2008
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 8:30, 23 Lip 2008    Temat postu:

U-ła. Kreacja Cuddy jest nieźle perwersyjna
Podoba mi się, ostatni fragment z Housem i Wilsonem szczególnie..
Czekam na dalszy ciąg. Będzie w tym tygodniu?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
freelance
J


Dołączył: 16 Lip 2008
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z przemytu

PostWysłany: Śro 20:08, 23 Lip 2008    Temat postu:

Hm, zastanawiałam się czy operacja mózgu mogłaby przyspieszyć powstanie c.d.? :> Bo aż mnie korci, żeby Cię dokumentnie zmolestować, wymuszając 2 rozdział Twisted Evil

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zuczek
Alergoimmunolog
Alergoimmunolog


Dołączył: 30 Cze 2008
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 11:59, 08 Sie 2008    Temat postu:

W końcu skończyłam rozdzialik 2, a kiedy będzie 3, to naprawdę nie wiem. Teraz muszę się uczyć na chemię... Crying or Very sad

Rozdział 2

Obudziła się z bolącą głową, nie tyle od ilości wypitego alkoholu, ile od wrażeń i rozmyślań, zaprzątających jej myśli przez całą noc. Przetarła zmęczone oczy i spojrzała na nadal smacznie śpiącego Chasa. Wczoraj musiał nieźle się wybawić. Po seksie, który pozwolił jej choć na chwilę nie myśleć o House, zasnął jak zabity. Przyglądała mu się przez moment, wyglądał tak słodko z oplecionymi wokół twarzy blond włosami, spał przytulony do poduszki i przypominał ślicznego misia przytulankę. Nieco weselsza, wygramoliła się z łóżka i poszła naszykować się do pracy. Mimo iż była to sobota, zaraz po wieczorze panieńskim 13-tki, Cameron jako szefowa ER musiała pojawić się w niej z samego rana. Powłócząc nogami dotarła do łazienki, gdzie po spojrzeniu w lustro, o mało nie krzyknęła. Wyglądała koszmarnie. Włosy miała potargane, złote kosmki odstawały w każdym możliwym kierunku. Niezmyty wczoraj makijaż, rozmazał się po całej twarzy, tworząc kolorową maskę. Uroku temu strasznemu widokowi dodawały jeszcze podpuchnięte od zmęczenia oczy. Allison ze zrezygnowaniem oparła się o umywalkę i jeszcze raz spojrzała na swoje odbicie.
- I jakże ja mogę się mierzyć z zawsze nieskazitelnie wyglądającą Cuddy? - Pomyślała i z niechęcią zabrała się do poprawy swojego wyglądu.


***
House w pracy pojawił się jak zawsze spóźniony, tyle, że tym razem miał przynajmniej dobre wytłumaczenie. Jego oczy zdradzały oznaki wczorajszego picia, a ponieważ nie mógł znaleźć nigdzie ukochanych ciemnych okularów było to widać jak na dłoni.
Po przyjrzeniu się po krótce nowemu przypadkowi i zleceniu nieprzytomnemu Kutnerowi i Taubowi badań, wtargnął do gabinetu Wilsona, który w przeciwieństwie do niego ślęczał nad wypełnianiem kart pacjentów.
- Nie masz ochoty na zjedzenie ze mną lunchu? - Spytał z chytrym błyskiem w oku.
- Chyba na postawienie tobie lunchu. - James nawet nie podniósł wzroku.
- Jak zwał tak zwał. - House rozsiadł się na kanapie. - To jak?
- Nie mogę, muszę nadrobić zaległości.
- Jakie znowu zaległości? - Wlepił wzrok w muchę, biegającą po suficie.
- Przez wczorajszą imprezę musiałem przełożyć wizyty kilku pacjentów. Zaraz ma przyjść kolejny. A poza tym mam jeszcze do wypełnienia sporo dokumentów. - Wskazał ręką niewielki plik papierów, który w porównaniu z ilością zaległej dokumentacji Housa, wyglądała dość śmiesznie.
- Przecież nic się mu nie stanie jak chwilę będzie musiał na ciebie poczekać. Skoro ma siłę by tu do ciebie przyjść, to nie wyzionie ducha czekając chwilę. A papiery nie uciekną. No, chyba, że nie jestem na bieżąco, a to są kartki z wyhodowanymi sztucznie maleńkimi nóżkami. - Podrapał się kciukiem po brodzie udając, że myśli.
- Nie mogę iść.
House złożył dłonie jak do modlitwy i spojrzał prosząco na Wilsona.
- Przykro mi Housa, nie mogę. - Zwrócił poważny wzrok na zawiedzionego Grega.
Ten zrobił obrażoną minę i ruszył w kierunku drzwi.
- Tylko, nie myśl, że przyniosę ci tu jakieś smakołyki, które jakaś dobra duszyczka mi zasponsoruje - rzucił wychodząc.

***
- Zazdroszczę ci, że mogłeś się wyspać. - Cameron siedziała przy jednym stoliku z Chasem i jadła drugie śniadanie w szpitalnym bufecie.
- Taaa. Ale przez to muszę siedzieć tu do nocy. - Spojrzał nieprzytomnie w talerz ze swoją kanapką. - I wcale nie masz mi czego zazdrościć, jestem strasznie padnięty. - Ziewnął i sięgnął po kubek z kawą.
- Ta praca nas kiedyś wykończy - Cameron nabiła na widelec kawałek pomidora z sałatki. - Dobrze, że chociaż za tydzień będziemy mieli chwilę wytchnienia.
- Wesele nazywasz wytchnieniem. - Podniósł na nią podkrążone oczy.
- No wiesz… - spojrzała na niego uśmiechnięta - przez 2 dni nie musimy tylko tańczyć i jeść… Wyobraź tylko sobie… - W jej oczach zaigrały wesołe ogniki. - Dwa dni… tylko ja i ty w hotelowym pokoju… - przeciągnęła ostatnie zdanie i z zadowoleniem przyglądała się jak na twarzy Roberta wykwita coraz szerszy uśmiech.
- Trzymam cię za słowo - powiedział, a chwilę później rozległ się brzęczyk jego pagera. Wyjął urządzenie i popatrzył na maleńki wyświetlacz. - Muszę lecieć, jakaś nagła operacja.
Podniósł się z krzesła, podszedł do Allison i cmoknął ją lekko w policzek. Zanim zdążył odejść, złapała go jeszcze za koszulę, przyciągnęła jego usta do swoich i mocno pocałowała.
- Spotkamy się w domu.
Patrzyła jak wychodził. Był taki kochany i dlatego ona nie może go skrzywdzić wychodząc za niego za mąż. Unieszczęśliwiając siebie i jego…
- Cóż za wzruszająca scenka! - Usłyszała za plecami znajomy głos.
- Czego chcesz, House? - Spytała odwracając się do niego.
Ten nie odpowiedział, zajął miejsce Roberta i bez skrupułów sięgnął do jej sałatki.
- Bez pikli - stwierdził zadowolony.
- Też ich nie lubię.
- A już myślałem, że to wszystko z myślą o mnie.
Sięgnęła po swój kubek z kawą.
- Przepraszam, że cię rozczarowałam.
Wyciągnął rękę i odjął jej kubek od ust.
- Bardziej rozczarowałem się, tym, że zrezygnowałaś z pracy w diagnostyce. Aż tak nie mogłaś sobie poradzić z tym co do mnie czułaś?
Spytał typowym dla siebie drwiącym głosem. Pociągnął spory łyk i spojrzał w jej oczy, jakby chciał z nich wyczytać odpowiedź.
- Skończyłam z tobą - skłamała, kłamstwa ostatnio wychodziły jej coraz lepiej.
- Moja propozycja z wywaleniem 13-tki jest nadal aktualna, a jeśli chcesz jeszcze poczekać, to ona niedługo sama odejdzie i będę miał wolne miejsce… A póki co to ma urlop, więc możesz od razu zacząć…
Patrzył zawzięcie na jej twarz.
- Dziękuję, ale na ER dobrze się czuję.
- Ale przecież sama mówiłaś, że tęsknisz za tą pracą.
- Mówiłam, ale teraz zmieniłam zdanie.
- Tęsknisz - stwierdził przyglądając jej się i sącząc kawę - ale boisz się, bo nadal nie radzisz sobie ze swoimi uczuciami do mnie.
Spojrzała na niego zmęczonym wzrokiem.
- Przecież już ci powiedziałam…
- Kłamiesz. - Patrzył na nią zawzięcie, ale nic nie potrafił wyczytać z jej twarzy. - Wszyscy kłamią. Tęsknisz za mną, ale boisz się do tego przyznać.
- Nie tęsknię za tobą.
- Kolejne kłamstwo…
- Muszę wracać na ER. - Zabrała kawę Housowi i wypiła resztki czarnego płynu, którego nie zdążył jeszcze pochłonąć. Podniosła się z krzesła i spojrzała na Housa. - Nie tęsknię za tobą.
- Uciekasz, bo nie chcesz przyznać mi racji! - Krzyknął za odchodzącą Cameron. Obejrzała się i uśmiechnęła, po czym wyszła na szpitalny korytarz.
- Jeszcze się przekonamy, kto tu ma rację - szepnął do siebie, i złapał pusty już kubek. Zmarszczył brwi i w zamyśleniu zaczął jeść sałatkę, którą zostawiła na stoliku.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eithne
JE


Dołączył: 02 Lip 2008
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:08, 10 Sie 2008    Temat postu:

Super. Jak dla mnie odmianą jest czytanie o szczęśliwym związku Cam z Chasem Smile
Fajnie, że nawiązałaś do słynnego "tęsknienia"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ana12
J


Dołączył: 17 Sie 2008
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:08, 23 Sie 2008    Temat postu:

bardzo fajny fik
nie mogę się doczekać kontynuacji


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum PIERWSZE POLSKIE FORUM O JENNIFER MORRISON Strona Główna -> FanFiktion Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group, modified by MAR
Inheritance free theme by spleen & Programosy

Regulamin